Cmentarz parafialny w Woli Rzędzińskiej – w tym miejscu, w Narodowe Święto Niepodległości, na grobie wyjątkowego kapłana - ks. Walentego Mroza, delegacja samorządu gminy Tarnów złożyła znicze i wiązanki kwiatów. W ten sposób oddano hołd bohaterowi Bitwy Warszawskiej z 1920 r. mianowanemu pośmiertnie na stopień majora podczas gminnych obchodów 11 Listopada w Koszycach Wielkich. Obecni byli wójt Grzegorz Kozioł, przewodnicząca Rady Gminy Tarnów Wiesława Mitera, sołtys miejscowości Katarzyna Tadel, historyk i znawca regionu Adam Ryba oraz przedstawiciel rodziny ks. Walentego Mroza, Władysław Karczmarczyk z Woli Rzędzińskiej.

Wiązankę i światła pamięci złożono także przy Pomniku Pamięci w Walce o Wolność w latach 1914–1921, 1939–1945 oraz Żołnierzy Armii Krajowej, znajdującym się tuż przy cmentarzu, w centrum Woli Rzędzińskiej. -Jesteśmy tu kilka razy w roku, bo naszym obowiązkiem jest pamiętać i dbać o pamięć pokoleń. Bez bohaterskiej postawy ludzi, którzy za wolność oddali swoje życie, nie żylibyśmy dziś w wolnej Polsce – mówi wójt, Grzegorz Kozioł.

Ks. Walenty Mróz w młodości był kapelanem pułku kawalerii i razem ze swoją jednostką wziął udział w wojnie polsko – bolszewickiej 1920 r., a przede wszystkim w Bitwie Warszawskiej. Urodził się w 1889 roku, w Woli Rzędzińskiej. Ukończył I Gimnazjum, a następnie Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie. Po studiach został skierowany do parafii w Ryglicach, ale w czasie wojny, od września 1914 r. do sierpnia 1916 r. przebywał w Rosji, gdzie udał się dobrowolnie, aby towarzyszyć w niedoli swoim wywiezionym przez Rosjan parafianom.

Po powrocie z zesłania był jeszcze wikariuszem w parafii w Krościenku, a w czasie wojny polsko – bolszewickiej został zmobilizowany i przydzielony do 201 pułku kawalerii. Ksiądz Mróz był kapelanem 3 Pułku. Przeszedł z nim szlak bojowy od walk opóźniających bolszewickie natarcie nad Bugiem, aż do zagon na Korosteń pod Kijowem, gdzie pułk stoczył walkę z pociągiem pancernym „Subotkin”, a trzeci szwadron pułku rozbił bolszewicki pułk piechoty.

Kapelan ze swym pułkiem wziął także udział w Bitwie Warszawskiej – uczestniczył w krwawych bojach pod Nieporętem, Ćwiklinem i Baboszewem. Szczególnie pod dwiema ostatnimi miejscowościami szwoleżerowie stoczyli bardzo ciężkie walki. Walcząc pieszo, gdy wyczerpali ostatnie naboje, ruszyli na nieprzyjaciela na bagnety.

Po zakończeniu wojny ksiądz został zdemobilizowany, ale wpisany do ewidencji kapelanów rezerwy. Od lipca 1921 r. rozpoczął posługę wikariusza w parafii w Lisiej Górze. Następnie w Łukowej i Przydonicy, a w czasie okupacji był proboszczem w Porębie Radlnej. W pamięci parafian proboszcz zapisał się jako ten, który nie lękał się Niemców. Ukrywał Żydów, przechowywał odbiornik radiowy, w tajemnicy przed okupantem wywiózł do lasu i schował organy, uchronił przed grabieżą dzwony, które Niemcy masowo rekwirowali. A gdy na plebanię przyjechało gestapo, okazało się, że ksiądz biegle mówi po niemiecku i ma listy od niemieckich rodzin, z którymi od wielu lat korespondował. Byli to ci Niemcy, których poznał w czasie zesłania. Gestapo nie aresztowało księdza.

Po wojnie ksiądz Mróz był administratorem parafii w Bielczy, a potem proboszczem w Tymowej. W 1958 roku, gdy po zakończeniu tzw. „Polskiego Października” komunistyczna władza zaczęła znów usuwać z przestrzeni publicznej wizerunki krzyża, wielu kapłanów, obawiając się represji, zachowało obojętność. Natomiast ksiądz Mróz z całą stanowczością bronił krzyży, co skrupulatnie odnotowano w esbeckich raportach. Z probostwa w Tymowej ks. Mróz zrezygnował w 1964 roku i został przeniesiony do Domu Księży Emerytów, gdzie zmarł 4 lata później. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Woli Rzędzińskiej, w grobowcu rodzinnym obok swojej ukochanej matki.

Warto przypomnieć, że na terenie naszej gminy znajduje się w sumie pięć cmentarzy z I wojny światowej, na których zostali pochowani żołnierze armii rosyjskiej i austro – węgierskiej. Na niektórych tablicach nagrobkowych są polskie nazwiska. Wszystkie są wyjątkowe architektonicznie i położone nieprzypadkowo – zwykle na wzgórzach. Wszystko po to, by były lepiej widoczne jako trwałe ślady przeszłości. {Play}