Zbliżająca się setna rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r., w historiografii nazywanej też „Cudem nad Wisłą” jest znakomitą okazją do przypomnienia sylwetki niezwykłego kapłana z terenu naszej gminy. Ksiądz Walenty Mróz – bo o nim mowa– w młodości był kapelanem pułku kawalerii i razem ze swoją jednostką wziął udział w wojnie polsko – bolszewickiej 1920 r., a przede wszystkim w bitwie warszawskiej. Co roku, 15 sierpnia na obiektach LKS Wolania świętujemy rocznicę bitwy, ale dopiero od niedawna wiemy, że bohater tamtych zmagań spoczywa na pobliskim cmentarzu.
Symbolem tamtej wojny jest ks. Ignacy Skorupka, który zginął udzielając pod ogniem ostatniego namaszczenia rannemu żołnierzowi, a według legendarnej i zarazem filmowej wersji - prowadząc żołnierzy do natarcia z uniesionym krzyżem w dłoni. My natomiast mamy swojego lokalnego bohaterskiego kapłana wojny 1920 r., który towarzyszył swoim żołnierzom na całym ich szlaku bojowym, a także wziął udział w niezwykle zaciętych zmaganiach o Warszawę. Tamta wojna była bardzo krwawa, szczególnie zaś okrutna dla oficerów i kapelanów. Jednych i drugich bolszewicy nie brali do niewoli, lecz rozstrzeliwali na miejscu, często wcześniej poddając okrutnym torturom.
Ksiądz Walenty Mróz urodził się w 1889 roku, w Woli Rzędzińskiej. Ukończył I Gimnazjum, a następnie Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie. Po studiach został skierowany do parafii w Ryglicach, ale w czasie wojny, od września 1914 r. do sierpnia 1916 r. przebywał w Rosji. Ten pobyt to była najprawdopodobniej jakaś forma więzienia lub zesłania. Z relacji pana Piotra Pudłowskiego, który nas zainteresował postacią księdza, wynika, że do Rosji udał się on dobrowolnie, aby towarzyszyć w niedoli swoim wywiezionym przez Rosjan parafianom. Na zesłaniu nawiązał kontakty także ze znajdującymi się tam rodzinami niemieckimi.
Po powrocie z zesłania był jeszcze wikariuszem w parafii w Krościenku, a w czasie wojny polsko – bolszewickiej został zmobilizowany i przydzielony od 1 sierpnia 1920 r. do 201 pułku kawalerii. Był to naprędce organizowany, wobec ogromnych niedostatków na froncie, pułk zapasowy, który po zakończeniu działań wojennych został przemianowany na 3 Pułk Szwoleżerów im. Jana Hipolita Kozietulskiego. Nawiązywał on do tradycji 1 Lekkokonnego Pułku Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej, którego szwadron w czasie wojny Napoleona z Hiszpanią w 1808 r., dowodzony przez tegoż Kozietulskiego, rozbił hiszpańską obronę śmiałą szarżą w wąwozie Somosierra.
Ksiądz Mróz był kapelanem 3 Pułku. Przeszedł szlak bojowy pułku od walk opóźniających bolszewickie natarcie nad Bugiem, aż do zagon na Korosteń pod Kijowem, gdzie pułk stoczył walkę z pociągiem pancernym „Subotkin”, a trzeci szwadron pułku rozbił bolszewicki pułk piechoty.
Kapelan ze swym pułkiem brał także udział w Bitwie Warszawskiej. Od 14 do 17 sierpnia pułk walczył w rejonie Warszawy, brał udział w krwawych bojach pod Nieporętem, Ćwiklinem i Baboszewem. Szczególnie pod dwiema ostatnimi miejscowościami szwoleżerowie stoczyli bardzo ciężkie walki. Walcząc pieszo, gdy wyczerpali ostatnie naboje, ruszyli na nieprzyjaciela na bagnety.
Po zakończeniu wojny ksiądz został zdemobilizowany, ale wpisany do ewidencji kapelanów rezerwy. Od lipca 1921 r. rozpoczął posługę wikariusza w parafii w Lisiej Górze. Następnie w Łukowej i Przydonicy, a w czasie okupacji był proboszczem w Porębie Radlnej. W pamięci parafian proboszcz zapisał się jako ten, który nie lękał się Niemców. Ukrywał Żydów, przechowywał odbiornik radiowy, w tajemnicy przed okupantem wywiózł do lasu i schował organy, uchronił przed grabieżą dzwony, które Niemcy masowo rekwirowali. A gdy na plebanię przyjechało gestapo, okazało się, że ksiądz biegle mówi po niemiecku i ma listy od niemieckich rodzin, z którymi od wielu lat korespondował. Byli to ci Niemcy, których poznał w czasie zesłania. Gestapo nie aresztowało księdza.
Po wojnie ksiądz Mróz był administratorem parafii w Bielczy, a potem proboszczem w Tymowej. W 1958 roku, gdy po zakończeniu tzw. „Polskiego Października” komunistyczna władza zaczęła znów usuwać z przestrzeni publicznej wizerunki krzyża, wielu kapłanów, obawiając się represji, zachowało obojętność. Natomiast ksiądz Mróz z całą stanowczością bronił krzyży, co skrupulatnie odnotowano w esbeckich raportach. Z probostwa w Tymowej ks. Mróz zrezygnował w 1964 roku i został przeniesiony do Domu Księży Emerytów, gdzie zmarł 4 lata później. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Woli Rzędzińskiej, w grobowcu rodzinnym obok swojej ukochanej matki.
Perełką wśród pamiątek po księdzu Mrozie jest list do tarnowskiego biskupa. Gdy ks. Mróz powrócił z wojny, biskup przyznał mu zapomogę. Ksiądz odmówił przyjęcia. Poniżej kopia listu księdza do biskupa. Ponieważ list czyta się z trudem, więc prezentuję tekst:
Do Najprzewielebniejszego Konsystorza Biskupiego Tarnowie
Przesłaną mi zapomogę w kwocie 5000 marek zwracam z podziękowaniem Najprzewieleb-niejszemu Konsystorzowi Biskupiemu do jego dowolnej dyspozycji, ponieważ pełniąc w roku zeszłym obowiązki duszpasterskie w wojsku i odpowiednią pobierając gażę, uważam się za nieuprawnionego do pobrania tegorocznej diecezjalnej zapomogi.
Wola Rzędzińska 23 lipca 1921 r.