Poznajemy ją dziś szczegółowo dzięki uprzejmości sołtysa i radnego, Zbigniewa Gniewka, który zaprowadził nas do domu Zofii Wózek. To jej teściowie w czasie II wojny światowej ukrywali Żydów. Jest to kolejna niezwykła i odkrywana współcześnie karta z historii gminy Tarnów boleśnie doświadczonej w przeszłości. - Losy rodziny Wózków zasługują na szczególną uwagę, bo, jak pamiętamy, w czasie okupacji za ukrywanie Żydów groziła śmierć. Naszym obowiązkiem jest pamięć o bohaterstwie tych skromnych gospodarzy z Koszyc Małych – mówi wójt, Grzegorz Kozioł. Ale po kolei.
Zofia Wózek z Koszyc Małych opowiada, że w czasie okupacji hitlerowskiej, Stefania i Jan Wózkowie przechowali pięcioosobową żydowską rodzinę. Pochodząca z Tarnowa rodzina Bleiweiss początkowo ukrywała się u gospodarzy w sąsiedniej miejscowości, a później Jan Wózek zdecydował się ukryć ją na terenie swojego gospodarstwa. Tam doczekała się wyzwolenia.
Rodzina Bleiweiss, podobnie jak przynajmniej jeszcze kilkunastu tarnowskich Żydów, była właścicielami szwalni, która najprawdopodobniej znajdowała się przy ulicy Narutowicza w Tarnowie. Po wybuchu wojny i wkroczeniu Niemców do miasta uciekli oni z dzielnicy ży-dowskiej i znaleźli schronienie najpierw w Zbylitowskiej Górze, a później dach nad głową i wyżywienie obiecał im Jan Wózek. W rezultacie pewnej nocy czworo ludzi ostrożnie przekra-dło się ze Zbylitowskiej Góry do gospodarstwa Wózków w Koszycach Małych, a najstarsza i chora babka została przewieziona furmanką. Dla ukrywanych Jan Wózek wykopał dużą zie-miankę pod stodołą, do której zamaskowane wejście znajdowało się obok wychodka. Czasami gospodarze, aby nieco ułatwić ciężkie warunki bytowania w ziemiance, zezwalali na wyjście „lokatorów” na strych.
Jednak mimo zachowywania najwyższej ostrożności, znalazł się ktoś, kto doniósł Niemcom o ukrywanych Żydach. Pewnego dnia gospodarstwo zostało otoczone przez żandarmów i do-kładnie przeszukane. Na szczęście okazało się, że ziemianka pod stodołą nie została odkryta i Niemcy odjechali, a gospodarze stali się jeszcze bardziej ostrożni. Dla państwa Wózków prze-chowywanie pięcioosobowej rodziny było nie tylko bardzo ryzykowne, ale i stanowiło nie lada wyzwanie. Wózkowie sami mieli pięcioro dzieci na utrzymaniu, dlatego wtajemniczyli zaufanych sąsiadów, którzy pomagali wyżywić ukrywanych.
Po zakończeniu wojny rodzina Bleiweiss wyjechała do Stanów Zjednoczonych, ale czasami korespondencja do państwa Wózków przychodziła też z Paryża. W 1988 roku listonosz przyniósł list adresowany właśnie z Paryża, a jego nadawcą była najmłodsza z ocalonych - Chaja Bleiweiss, W liście był certyfikat fundacji Keren Kaye-meh Leisrael, z którego wynikało, że Chaja Bleiwess, upamiętniając bohaterstwo Stefanii i Jana Wózków, posadziła na Wzgórzach Judzkich drzewo. W Izraelu jest to znana i bardzo ceniona forma uhonorowania drugiego człowieka.
Zofia Wózek, synowa Stefanii i Jana Wózków